We wcześniejszym wpisie możesz przeczytać o dwóch podstawowych przyczynach blokady językowej. Jednak w tym i kolejnych wpisach chcę ten temat poszerzyć. Dlatego dzisiaj kilka słów o strachu przed mówieniem po angielsku.

Kiedy mówisz o blokadzie językowej, być może masz też na myśli strach przed mówieniem po angielsku albo w innym obcym języku. To takie uczucie paniki, kiedy ktoś znienacka pyta Cię po angielsku o drogę albo zadaje inne pytanie. Być może też w pracy lub na wakacjach celowo unikasz mówienia po angielsku i kombinujesz, jak by się tu nie musieć odezwać. I o ile jeszcze w tym pierwszym przypadku można przyjąć, że działa element zaskoczenia, to w tym drugim kontekście takie działanie to działanie ucieczkowe. A skoro ucieczkowe, to trzeba jednak przyjąć, że chodzi o strach.

No dobrze, ale strach przed czym? Czego tak można się bać, żeby prosić innych, żeby zamówili kawę albo wypowiedzieli się na spotkaniu? Albo zaprezentowali pomysł, na który to Ty wpadłeś, ale kolega z pracy opowie o nim lepiej. A może nawet marzysz o innej pracy, ale tam potrzebny jest angielski, a Ty tak się go przecież boisz, że narzekasz na swoją, ale nie zaaplikujesz o tę wymarzoną pracę. Tak, taki strach ogranicza i w dłuższej perspektywie bardzo frustruje. No więc co tak przeraża? Omówię tu dwie rzeczy: lęk przed krytyką oraz lęk przed porażką.

Być może wiesz, że popełniasz sporo błędów mówiąc po angielsku i boisz się ośmieszyć. W myślach tworzysz ponure scenariusze sytuacji, gdzie chcesz się wypowiedzieć, ale nikt Cię nie rozumie. Twój rozmówca zaczyna zadawać kolejne pytania, bo chce zrozumieć, co mówisz, ale to tylko potęguje Twoją panikę. A być może zakładasz, że inni słysząc, jak mówisz będą się z Ciebie śmiali otwarcie lub za Twoimi plecami. Te wyobrażenia mogą być naprawdę przerażające i podkopujące Twoją wiarę w siebie. Jednak czy można sobie z nimi poradzić? Mocno wierzę, że tak 🙂

Podobno większość rzeczy, których się obawiamy nigdy się nie wydarza 🙂 I jeśli tak założysz i spróbujesz jednak np. zamówić tę kawę samodzielnie, będąc na wakacjach za granicą, to jest ogromna szansa, że dasz sobie radę. Na studiach mój profesor na wykładzie z psychologii mówił o „papierowych tygrysach”, czyli właśnie takich obawach, które, jeśli stawimy im czoła, okazują się zupełnie niegroźne. W pracy zatem też warto wybrać kilka mniej znaczących sytuacji, kiedy będzie trzeba użyć angielskiego, i zobaczyć, co się stanie. Jeśli pójdzie nieźle, na pewno odczujesz satysfakcję i motywację do dalszych prób. No i pokonasz swojego „papierowego tygrysa” 🙂

Jeśli jednak faktycznie doświadczasz sporych trudności w mówieniu, to potrzebujesz zwyczajnie się doszkolić. W żadnym razie nie oznacza to, że się nie nadajesz. Po prostu na tym etapie nie masz wystarczającej wiedzy czy wystarczających zasobów. Trzeba ich zwyczajnie poszukać. Natomiast, jeśli inni z Twojego otoczenia faktycznie nie wykazują się postawą wspierającą albo wręcz otwarcie krytykują Twoje próby, to pamiętaj, że możesz się na przykład z nimi zgodzić 😉 Ok, być może angielski nie jest Twoją mocną stroną, ale na pewno jest kompetencją, którą można opanować w takim stopniu, żeby sobie radzić. Znajdź szkołę, kurs czy korepetytora i działaj. Co ciekawe, większość szkół oferuje bezpłatne lekcje próbne, więc możesz też poszukać miejsca czy osoby, które przypadną Ci do gustu. Zacznij od rozwiązania testu poziomującego, np. tutaj i działaj 🙂

A co w przypadku lęku przed porażką? Tutaj ważne wydaje mi się określenie, czym ta porażka dla Ciebie jest. Może ta porażka to po prostu popełnianie błędów, może to poczucie, że nie mówisz tak ładnie jak inni albo może to, że tyle czasu starasz się już nauczyć, a wciąż nie idzie tak dobrze, jak byś chciał. A przecież bez porażki niemożliwy jest postęp. Wybitni sportowcy czy naukowcy przechodzą przez pasmo porażek, żeby szlifować swoje umiejętności albo wykluczyć, co nie zadziała. Błędy to naturalny i nieodzowny element rozwoju. Jak ktoś trafnie powiedział: błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi 🙂 Poza tym błąd świadczy tylko o tym, że czegoś jeszcze nie opanowałeś. Nie mówi o tym, że coś jest nie tak z Tobą. 

Jeśli natomiast nie mówisz tak dobrze, jak byś chciał, to przyjrzyj się czy to, co już osiągnąłeś nie jest w miarę w porządku. Nie mówię, żeby nie mierzyć wyżej, ale może potrzebujesz zwyczajnie się docenić już teraz 🙂 Zastanów się czy kiedy potrzebujesz użyć angielskiego, jesteś w stanie się porozumieć. Może potrafisz ustalić szczegóły pobytu w hotelu albo porozmawiać z kimś na proste tematy. Idź dalej, znajdź fajne zajęcia i rozwijaj swoje umiejętności, ale doceniaj, że coś już masz 🙂

I na koniec, nie wyznaczaj sobie nierealistycznych celów. Ucz się powoli, ale systematycznie. Nie zakładaj, że w dwa lata musisz mówić płynnie i czytać powieści w oryginale. Może ktoś to osiągnął, może ktoś miał więcej czasu na naukę albo większą determinację. Nie porównuj się. Rób swoje i dostrzegaj, gdzie zacząłeś, a gdzie jesteś. I bądź wdzięczny sobie, że się nie poddałeś 🙂